Joga - początków ciąg dalszy

Skomentuj

Minęły kolejne miesiące, a dokładnie 3,5. W dalszym ciągu uczęszczam na regularne zajęcia jogi. Czasami ćwiczę też w domu. Czy coś się zmieniło od ostatniego wpisu? Czy zauważyłam u siebie w ogóle jakieś postępy? Zapraszam do czytania...
Dlaczego w ogóle joga?
Zmieniło się bardzo wiele. W pozycji Malasany nie muszę już podkładać koca pod pięty. Nie powiem, że jest mi bardzo wygodnie, gdyż w dalszym ciągu czuję silną pracę, ale postęp jest widoczny.

Stojąc na głowie robię to już na środku sali, a nie pod ścianą. W pozycji wytrzymuję 3-4 minuty. Ze staniem na rękach jest trudniej. Z pomocą ściany wytrzymam lekko ponad minutę. Bez niej jest znacznie trudniej, ale próbuję i odrywam jedną, a potem drugą nogę. Ostatnio udało mi się wytrzymać 4 sekundy :-D Mały, ale jednak sukces.


Oprócz tego robię już Chaturangę. Wejście do niej zajęło mi sporo czasu, bo przez około dwa miesiące nie mogłam lub raczej nie chciałam jej zrobić, aż w końcu moja nauczycielka jogi powiedziała mi: "Jak nie teraz, to kiedy?" Pierwsze próby nie były zbyt udane i trwały 1-2 sekundy. Teraz już jest znacznie lepiej.

Na początku miałam też duży problem, żeby w pozycji psa z głową w dół dotknąć piętami maty. W zasadzie to było awykonalne i zastanawiałam się czy kiedykolwiek mi się to uda. Pierwszy raz do pełnej pozycji weszłam około 1,5 miesiąca temu. Yeah!

Nie jest łatwo i tyle jeszcze do nauczenia. Jestem podekscytowana i szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie życia bez jogi. W związku z tym mam też kilka postanowień noworocznych, które sukcesywnie zamierzam realizować. Pierwszym z nich jest regularna, poranna praktyka jogi. Dzisiaj się udało.

Żeby tylko chciało mi się zwlekać wcześniej tyłek z łóżka, a na pewno na wszystko wystarczy czasu :-) czego sobie i Wam życzę. Namaste.

0 komentarze:

Prześlij komentarz