Początkująca joginka - dlaczego w ogóle joga?

Skomentuj

Początkująca joginka - brzmi dosyć zabawnie, prawda? Na jogę poszłam z jednej strony z ciekawości, a z drugiej strony już dawno o tym myślałam, ale zawsze było coś. W sumie to nie wiem, dlaczego tak długo zwlekałam.

Z jogą pierwszy raz zetknęłam się na zajęciach "Joga w parku", które były za darmo i mógł przyjść na nie każdy. Pomyślałam, że to bardzo dobry pomysł, żeby sprawdzi czy w ogóle mnie to zainteresuje i czy faktycznie będę chciała chodzić na takie zajęcia. Podczas jednej z takich sesji prowadząca zadała pytanie, na które każdy z nas miał sobie odpowiedzieć: "Po co w ogóle przyszliśmy na zajęcia z jogi?" Podejrzewam, że jak wiele osób, tak wiele mogło być odpowiedzi.

Dla mnie był to moment naprawdę głębokiej refleksji. Po co ja w ogóle przyszłam na te zajęcia? Czy tylko i wyłącznie z czystej ciekawości? Czy może chodziło o to, żeby nauczyć się stawać na rękach i głowie? A może po prostu chciałabym być bardziej elastyczna i dojść do momentu, kiedy będę potrafiła sobie założyć nogę za głowę?

Po części każda z tych odpowiedzi była prawdziwa, bo fajnie było by nauczyć się tego wszystkiego, o czym wspomniałam wyżej. Z drugiej strony miał to być też sposób na radzenie sobie ze stresem, gdyż przeczytałam gdzieś, że joga niesamowicie odpręża.

Joga i pozycje, czyli asany, które wykonuje się podczas zajęć dla kogoś z boku wyglądają pewnie spokojnie, ale uwierzcie mi, większość z nich wymaga naprawdę mocnych mięśni całego ciała. Dopóki nie poszłam na jogę myślałam, że mam silne mięśnie brzucha :-D Otóż nie mam i jest nad czym pracować.

Najbardziej podoba mi się to, że pracuje się nad całym ciałem, zarówno pod względem fizycznym, jak i duchowym. Jedność ciała i umysłu oraz wewnętrzny spokój, a z drugiej strony energia - tym dla mnie teraz jest joga. Dzięki niej potrafię zapomnieć o wszystkim dookoła. Sformułowanie "myśleć o niczym" zyskało teraz głębszy sens :-) Jeśli mam gorszy dzień lub jestem zmęczona, wystarczy mi godzina zajęć z jogi, z których wychodzę, jak nowo narodzona.

Poza tym, jeżeli ktoś by mi powiedział, że po miesiącu regularnego chodzenia na jogę będę stawać na rękach (przy ścianie i jeszcze z małą pomocą ;-)) lub na głowie (przy ścianie, ale zupełnie samodzielnie), to powiedziałabym, że zwariował. Całe życie wzbraniałam się od tego, jak tylko mogłam. Nigdy nie stawałam zarówno na głowie, jak i na rękach. Zapierałam się nogami i rękami, żeby tylko tego nie robić. Oczywiście to nie wzięło się znikąd. To po prostu siedziało i w sumie nadal siedzi w mojej głowie. Dawno, dawno temu, kiedy próbowałam stania na rękach, nieasekurowana upadłam jak kłoda i od tamtego czasu powiedziałam sobie nigdy więcej :-)

Dla mnie to naprawdę duże osiągnięcie i przełamanie pewnej blokady, która od dawna siedzi w mojej głowie.

0 komentarze:

Prześlij komentarz