Coś we mnie pękło

Skomentuj

Joga bez żadnych pomocy, bez kostek, paska, a nawet koca. Tylko ja, mata i nauczyciel - na tym starałam się skupić podczas dwóch dni warsztatów.

Dwa dni warsztatów, łącznie 5 godzin naprawdę intensywnej pracy. Zajęcia były inspirowane warsztatem Dylana Wernera, w którym tydzień temu wzięła udział Miss Joga. Nawet trochę zazdraszczam :-) Mniej więcej o tym, co się działo podczas tych warsztatów możecie przeczytać na jej blogu w zakładce warsztaty - III warsztat weekendowy.

Była moc i działo się naprawdę wszystko :-) Dużo energii i wylanego na matę potu. Już po około pół godziny podczas pierwszego dnia zajęć zorientowałam się, że powinnam mieć ze sobą duży ręcznik frote :-D Pot lał się strumieniami.

Jak w tytule - coś we mnie pękło. To nie była tylko fizyczna praca z ciałem. Tutaj wydarzyło się coś więcej. Na koniec pierwszego dnia, podczas pranajamy popłakałam się. Szczerze mówiąc nie wiem dlaczego. Przez chwilę próbowałam to powstrzymać, ale później pomyślałam, że to bez sensu. Skoro mam puścić ciało i już całkowicie się zrelaksować, to niech tak będzie. Leżałam i relaksowałam się, a łzy same spływały mi po policzkach. Trwało to kilka minut, a później poczułam dużą ulgę.

Przez chwilę zastanawiałam się czy w ogóle o tym pisać, ale pomyślałam, że być może komuś to pomoże, być może ktoś miał podobne odczucia, ale pomyślał sobie, że to przecież głupio rozpłakać się podczas zajęć. Jeżeli komukolwiek z Was coś takiego się przytrafi, to nie duście w sobie tych emocji, bo później przychodzi duża ulga.

Pod koniec drugiego dnia już nie było łez, tylko wielki rogal na twarzy :-D Aż musiałam uściskać moją nauczycielkę Magdę, której jeszcze raz z tego miejsca dziękuję za te dwa dni warsztatów :-*


0 komentarze:

Prześlij komentarz